Podróż do Madrytu
Wreszcie nadszedł ten dzień. Już od rana czekaliśmy na lotnisku - podróż z Piły nie trwała długo, ale w obawie przed korkami woleliśmy być wcześniej.
Razem ze mną byli rodzice, moja siostra Karolina oraz mój chłopak Piotrek. Mama i Piotrek nie mieli do końca dobrego nastroju, ale pocieszałam ich, że przecież Madryt to raptem kilka godzin lotu samolotem, poza tym mamy internet i Skype-a oraz telefony i będzie możliwość rozmawiania ze sobą, czy to telefonicznie (tym bardziej, że jest bezpłatny roaming), czy nawet widzenia się "prawie na żywo" przez Skypea (w końcu uczelnie mają internet).
Kolejka do odprawy była dość długa, rodzice i siostra postanowili poczekać na ławkach w sali odpraw, natomiast Piotrek stał ze mną w kolejce i mogliśmy w miarę swobodnie porozmawiać.
- Będę za tobą tęsknił, za twoim ciałem, za smakiem twojej cipeczki... - mówił Piotrek.
- Mi też będzie brakować twojej bliskości, ale może uda nam się czasem zobaczyć sam na sam przez Skype. Poza tym jak będziesz bardzo tęsknił, to zawsze możesz sobie obejrzeć nasze "niegrzeczne filmiki", w końcu po to ostatnio nagraliśmy nasze figle - odpowiedziałam.
Twarz Piotrka pojaśniała i pojawił się na niej uśmiech.
- Tylko nie przystaw mi rogów z jakimś hiszpańskim playboyem - zażartował Piotrek.
- Uwielbiam twoją pałeczkę i nie mam zamiaru szukać innych - odpowiedziałam.
Tak oto prowadząc pikantne rozmowy wypełnialiśmy czas stojąc w posuwającej się do przodu kolejce. W końcu przyszła moja kolej, pani z obsługi sprawdziła mój bilet, zważyła bagaż i mogłam przejść do kolejnego etapu odprawy. To był ostatni moment kiedy mogłam wycałować się i uściskać z rodziną i Piotrkiem. Nie obyło się bez łez wzruszenia, ale po chwili dotarłam do odprawy osobistej - bagaż podręczny na taśmę i już byłam za bramką.
Najbardziej nudno zapowiadało się oczekiwanie w strefie odlotów. W poczekalni usiadłam obok pewnej dziewczyny, która wyglądała na moją rówieśnicę. Po chwili zaczęłyśmy ze sobą rozmiawać i okazało się, że ma na imię Iza i też leci do Madrytu, bo też będzie uczestniczką Erasmusa.
W końcu przyszedł czas odlotu - niestety, miejscówka Izy była trochę oddalona od mojej, więc w samolocie musiałam siedzieć obok jakiejś pani w średnim wieku, z którą w zasadzie poza kurtuazyjnymi zwrotami "dziękuję" i "przepraszam" nie zamieniłam ani jednego słowa. Gdy samolot już wystartował, to czas spędziłam głównie zerkając od czasu do czasu przez okno i słuchając przez słuchawki muzyki z mojego telefonu.
W międzyczasie udało mi się nawet trochę przespać - pomimo tych kilku godzin lotu, wydawało mi się o dziwo, że lot trwał dość krótko. Około godziny 17:00 samolot wylądował - pozytywne było to, że w Hiszpanii była ta sama godzina co w Polsce, więc nie trzeba było przestawiać zegarków.
Dodaj komentarz